Dawno nie byłam nad pobliskim potoczkiem. Piękna, słoneczna pogoda kusiła, aby się tam wybrać. Było późne niedzielne popołudnie, po pysznym obiadku i półgodzinnej drzemce, wsadziliśmy dzieciaki do auta, a po dziesięciu minutach stąpaliśmy już po kamienistym brzegu rzeczki. Dziewczynki chciały rozebrać buciki i zamoczyć nóżki w przejrzystej wodzie. Jednak na to jeszcze nie pora. Tegoroczny maj nie jest wystarczająco ciepły, na tego typu zabawę.
Wszakże mama nie pozwoliła chlapać się w zimnej wodzie, ale rzucanie kamieni też jest super.
Anca mogłaby tak godzinami. To jest to, co małe dziewczynki lubią najbardziej.
a ty nasza żyrafko posiedź tu i odpocznij na kamieniu. Do wspólnej zabawy w błotku, zaprosić cię nie możemy.
Wijąca się rzeczka położona jest w dolinie, łąk, pastwisk oraz pachnących leśnych polan. Wszystko tu naturalne, i dzikie. W powietrzu unosi się zapach soczystej trawy, która jest wyśmienitym przysmakiem dla wypasanych tu zwierząt.
Kończymy taplanie się w błotku. Wrzucamy ostatni kamyczek- plum, do wody.
Jeszcze chwilkę słuchamy jak pluszcze i szumi strumyczek, i idziemy pohasać na zielonej łączce.
Po drodze spotykamy konika zajętego skubaniem trawki,
Stadko owiec, wraz z ich wiernym pasterzem.
Te wełniaste przeżuwacze, podobnie jak konik nie odrywają swych łebków od ziemi. Widocznie ostatnie obfite opady przyczyniły się do tego, iż trawa jest wyjątkowo soczysta, i bardzo smakuje tym czworonożnym roślinożercom.
Nieco dalej widać kaczuchy, biegnące w kierunku kałurzy, powstałej na lące,
oraz krowy , które upodobały sobie pastwisko zaraz przy piaszczystej drodze.
Bianca podchodzi do nich bardzo blisko, a one wychodzą jej na przeciw, radośnie dzwoniąc uczepionymi do szyi dzwonkami.
Machamy krówkom na pożegnanie, i spacerkiem maszerujemy dalej.
Wdychamy czyste powietrze, delektujemy się zapachem w pełni kwitnących, przydrożnych drzew,
krzewów,
kwiatów i ziół łąkowych.
Z podmokłych terenów dochodzi do nas żabi rechot. Z wielką przyjemnością wsłuchujemy się w odgłosy godowe, wydawane przez te sympatyczne płazy.
-O kurcze, Kałuża! Jak miło. To ty siostra idź dale, ja sobie postój właśnie, tu i teraz zrobię.
Idziemy dalej, kretą drogą.
Cieszymy się sobą,
zachwycamy pięknymi widokami.
Ojej jak masz tam pięknie ! Uwielbiam siedzieć nad rzeczką, całe szczęście mam taką koło siebie. :)
OdpowiedzUsuńMaj u mnie jest tragiczny ciągle pada i pada, zapowiadają powodzie, lecz całe szczęście mieszkam prawie nad morzem i nam to nie grozi, w grach gorzej. :))
Czas spędzony z całą rodzinką to wielka przyjemność.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne krajobrazy i wspaniałe zdjęcia!
Od niedzieli u mnie leje deszcz. Wygląda jak oberwanie chmury.
Tak, boję się powodzi.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ślicznie jest! Nareszcie mamy słońce i ta soczysta zieleń!
OdpowiedzUsuńAle i tak najbardziej podobało mi się: 'jeszcze tylko kamyczka poszukam...' takie życiowe :))
Co prawda MY wolimy badać kałuże patykiem, ale gustach się przecież nie dyskutuje :)
Wspaniały krajobraz, piękna kraina. Ta zieleń, taka soczysta. Urocze dzieciaki :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńahh, jakie przeurocze widoki .... strumyk, kamyczki, pagorki- wszystko wyglada jak z obrazka ; taka wycieczka w plenerze to uciecha nie tylko dla tych najmlodszych :)
OdpowiedzUsuńIzo, witam Cię bardzo serdecznie.
OdpowiedzUsuńGotuję 5 litrów wody + 1 kg cukru + 1 sparzona cytryna + 1 sparzona pomarańcza ( pokrojone w plastry) + 15 baldachów. Przygotowuję drożdże. Po trzech dniach przecedzam nastaw i przelewam do dymionka. Dodaję drożdże. Po całkowitej fermentacji dodaję preparat - klarowit.
Zlewam winko bardzo ostrożnie aby do naczynia nie dostał się osad.
Czyste sklarowane winko przelewam do butelek. Schłodzone jest przepyszne.
Ślę Ci moc serdeczności:)