Pasterz wieczorem odprowadza je do pewnego miejsca, po czym wszystkie rozchodzą się w swoje strony. Maszerują do domku, odnajdują bramę, i z wielką gracją wchodzą na podwórko swojego gospodarza, a do pokonania mają niezły kawałek. Dla przykładu nasza krówka Joyana ( czytaj Żojana ), musiała pokonać około pięć kilometrów w jedną stronę. Piszę "musiała", dlatego że niestety już jej nie mamy. Nadmiar obowiązków nie pozwalał nam na hodowanie tego sympatycznego zwierzaka. Moja teściowa z wielkim żalem sprzedała swoją ukochaną krowę, na szczęście trafiła w dobre ręce.
Pamiętam jak bardzo chciałam towarzyszyć jej przy porodzie. Teściowa obudziła mnie w środku nocy abym mogła podziwiać cud narodzin. To było wspaniałe przeżycie. Najzabawniejsze było to że na drugi dzień zabrali mnie na porodówkę. Wtedy przyszła na świat moja pierwsza córeczka.
Warto jeszcze wspomnieć iż krówki z sąsiedztwa trzymają się blisko siebie, by potem razem wrócić do domu. Takie krówki koleżanki. Joyana zawsze pasła się z krowami naszych najbliższych sąsiadów.
Szkoda że na naszej ulicy została już tylko jedna. Uwielbiałam na nie patrzeć. Gdy nadchodził wieczór , ludzie zostawiali pootwierane furtki, by pełne mleka krasule mogły wejść do swojej zagrody. Jak tylko miałam czas z zainteresowaniem je obserwowałam.
Dom przy domu, brama przy bramie a one nigdy się nie pomyliły. Niesamowite!
A oto i nasza Joyana, ( Imię nie przypadkowe, pochodzi od nazwy dnia tygodnia w którym się urodziła.
Joy -czwartek. Taki mamy tu zwyczaj. ) ,
jej przytulaśny synuś Marceli ,
oraz znaleziona przeze mnie w sianie pani modliszka. O mały włos nie przeżuta przez naszą bohaterkę.
Zdjęcia robione na samym początku mojej przeprowadzki do Rumunii, czyli jakieś osiem lat temu.
A teraz filmiki specjalnie dla Was prosto z rumuńskiego pastwiska, z ostatniego weekendu. Odgłosy dzwoneczków mnie powalają- uwielbiam :) :) :)
To co piszesz o krówkach jest prawdą. Kilka razy widziałam jak stado krówek wracało do domu.
OdpowiedzUsuńPasterz szedł na końcu. Towarzyszył mu piesek. Mimo, że były to ruchliwe drogi kierowcy bacznie zwracali uwagę na wszystkie zwierzęta. Co kilka domów, krowy same odchodziły od stada i wchodziły w bramę.
Izo, bardzo lubię Twoje posty o Rumunii, tradycjach, zwyczajach.
Pozdrawiam serdecznie:)*
Izo,
OdpowiedzUsuńtak gwoli wyjaśnienia. Ławeczki i jaśminy rosną tuż przy ogrodzie w tzw. Małym Lasku.
Gdy wieczorem mam chwilę czasu, zabieram Bellusię (ona na długiej smyczy) i idę do małego lasku posłuchać śpiewu ptaków.
To są prawdziwe koncerty.
Pozdrawiam serdecznie:)*
Hi hi hi ławeczki nie rośną ale stoją. Jaśminy rosną.
OdpowiedzUsuńTo jest tak gdy człowiekowi się bardzo spieszy i nie czyta tego co napisał.
Swoich postów też nie czytam.
Pozdrawiam:)*
Oj tam, Łucjo wcale się nie pomyliłaś u Ciebie te ławeczki jakby rosły tak świetnie wkomponowały się w krajobraz. Pięknie tam u Ciebie. To fantastcznie mieć lasek tuz przy ogrodzie . Pozdrawiam
UsuńDziękuję za odwiedziny...Twoje miejsce zapowiada się bardzo ciekawie...wieczorkiem, z kubkiem kawy zerknę do Ciebie na dłużej...
OdpowiedzUsuńJak dla mnie bydło w ogóle "inteligentne"...poza szczególnymi przypadkami gdy nie jest ;)
Uroczo u Ciebie...
Pozdrawiam
Ja również w wolnych chwilach będę z przyjemnością Cię odwiedzać.
UsuńWieś , zielsko i dzieciaki to są moje klimaty. Nadajemy na tych samych falach, więc fajnie że Cie znalazłam.
Pozdrawiam
Witam drodzy Iza!
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny!
Twoje zdjęcia są piękne!
Miły wieczór, kochanie!
Pocałunki i przytulenia!
Multumesc pentru vizita Elena.
UsuńTe pup
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńKrowy są mądre, wiele razy obserwowaliśmy, jak idą środkiem drogi, samochody zupełnie bokiem, a one rozchodzą się do kolejnych domostw; a już wielkie stada w górach. czy to owiec, czy krów, razem z pasterzami, to już bajka; u pasterzy nie raz kupowaliśmy sery, tylko dogadać się nam ciężko, bo nie znamy języka, ale na migi idzie nam całkiem dobrze; zatęskniłam za Rumunią, powitamy ją za 2 miesiące; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSery jak najbardziej są naprawdę pyszne, a do tego takie naturalne i zdrowe.
UsuńKoniecznie opisz Twoją wizytę w RO , będzie mi szlenie miło.
Pozdrawiam
Ale sielsko u Ciebie..dzięki ,ze pokazujesz nam Rumunię o które w sumie tak mało wiemy a na pewno ja:):
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Miło że do mnie zajrzałaś.
OdpowiedzUsuńJuż pędzę na Twoją rożową chmurkę, by zobaczyć co tam u Ciebie.
Śliczności krówki , ach jak fajnie, że umieściłaś taki wpis. Jestem nim zachwycona :)) Serdeczności ślę moc :)
OdpowiedzUsuńTe rumuńskie krówki za każdym razem mnie zachwycają, dlatego krówkowego postu nie mogło na moim blogu zabraknąć. Pozdrawiam
UsuńCudownie opowiadasz. Miło sie czytało Twój post i świetnie, że wstawiłas filmiki. Rzeczywiście odgłosy dzwonków sa miłe dla ucha. Pozdrawiam serdecznie. Wpadnę do Ciebie częściej.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i miłe słowa .
OdpowiedzUsuńZapraszam ponownie i uściski przesyłam.
ciekawie u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńWakacje spędzałam na wsi i codziennie szłam po krowy na łąki. Szły na łańcuchu ale tylko dlatego, żeby nie poczęstowały się czymś co należy do innych gospodarzy. Ale one szły same, ja za nimi, wiele razy puszczałam je i doskonale znały drogę do domu, wiedziały, że mają najpierw pójść przygotowanej wody dla nich przy studni a potem na swoje miejsce do obory. Bardzo mądre stworzenia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń